Nie puszczaj dziecku Mozarta!
Jeżeli jesteś rodzicem, zgodzisz się z twierdzeniem, że masz genialne dziecko.
I masz rację – dzieciaki w swojej niesamowitej naturze dysponują fantastyczną umiejętnością wchłaniania tego, co je otacza. Dziecko samo, tak jakby z automatu, potrafi wykształcić w sobie zdolności muzyczne, jeśli tylko posiada wystarczająco duży kontakt z muzyką.
I nie mówię w tym momencie o puszczaniu noworodkowi albo nawet spodziewającej się dziecka matce nagrań symfonii Mozarta. Nie, nie tędy droga.
Małe dziecko nie jest w stanie zauważyć muzyki z nagrania – po pierwsze jest ona dla niego zbyt skomplikowana, a po drugie w jego percepcji staje się tłem, jakby szumem. Dzieje się tak, ponieważ maluch po prostu nie angażuje się emocjonalnie w muzykę z nagrania.
Śpiewaj z dzieckiem!
Co możesz zrobić, żeby dziecko miało kontakt z muzyką? Odpowiedź na to pytanie jest intuicyjna i do tego stopnia prosta, że większość z Was złapie się teraz za głowę, mówiąc do siebie “przecież to oczywiste!”
Trzeba dziecku śpiewać! Tak, śpiewanie prostych piosenek przez rodzica angażuje dziecko – z jednej strony maluch bawi się i spędza czas z rodzicem, a z drugiej aktywnie słucha muzyki na żywo.
Pewnie teraz powiesz: “no dobra, ale ja nie umiem śpiewać, mi słoń na ucho nadepnął!”
Tutaj tkwi mała przeszkoda, ale zaznaczę tu od razu, że nie jest to przeszkoda nie do przejścia. Brak zdolności wokalnych to nie wielki ocean niemożliwego, a ot, mała kałuża, która tylko prosi, żeby przez nią przeskoczyć.
Problemem naszego społeczeństwa jest to, że przestajemy muzykować na najbardziej podstawowym szczeblu – w domu. Nie śpiewamy, bo muzykę zastępują nam lepsze lub gorsze nagrania. Nie śpiewamy – więc nie rozwijamy tej umiejętności. Ale ze śpiewaniem jest podobnie jak z gimnastyką: na początku jest może trudno, ale wszystko da się do pewnego stopnia wypracować!
Problemem naszego społeczeństwa jest to, że przestajemy muzykować w domu
Korzyści płynących z czynnego wykonywania muzyki nie da się zastąpić niczym innym. Nawet jeśli jesteś przekonany, że nie umiesz śpiewać – po prostu zacznij to robić. Po cichutku, dla siebie. A potem dla swojego dziecka. Nie staniesz się może od razu Pavarottim albo Lady Gagą, ale proste melodie po jakimś czasie zaczną ci wychodzić. Narząd głosu to nasz podstawowy i najbardziej dostępny instrument, szkoda więc pozbawiać się takiej możliwości muzykowania.
Jeśli nie masz blokady związanej ze śpiewaniem, to jesteś o krok do przodu, kałuża pozostała daleko za Tobą. Śpiewaj dziecku kiedy tylko możesz – czasem proste piosenki, czasem trudniejsze – takie, które Tobie się podobają. Po jakimś czasie zauważysz, że maluch zaczyna Cię naśladować i na początku ostrożnie, później coraz śmielej dośpiewuje końcówki rozpoczętych przez Ciebie fraz.
Dlaczego warto śpiewać Dziecku?
Ten tekst piszę głównie w oparciu o własne doświadczenie – śpiewałam dzieciom w zasadzie od chwili ich urodzenia, maluchy podłapywały melodie i zaczynały śpiewać ze mną, jeszcze zanim zaczęły na dobre mówić. Wykształciły w sobie pamięć muzyczną, interesują się muzyką którą słyszą – naturalne dla nich są pytania typu “co to ta muzyka” z ust dwulatki i “a co to za utwór” od sześciolatka. Sześciolatek pamięta utwory, które słyszał, czasem potrafi zaśpiewać temat z utworu i go nazwać. Dwulatka spontanicznie w trakcie zabawy, podczas codziennych czynności śpiewa piosenki, które ode mnie usłyszała.
Nie wymyślam w tym momencie koła – wiedza o tym, jak ważny jest śpiew w rozwoju dziecka, jest powszechna w środowisku muzycznym i w zasadzie w całym środowisku pedagogicznym – również ogólnokształcącym.
Muzyka to element wychowania, a nie przedmiot szkolny
Ale niestety wielu rodziców (i pedagogów niestety często też) po prostu nie śpiewa. Jest dużo innych rzeczy do zrobienia, program z muzyki z roku na rok puchnie, a przeznaczany na jego realizację czas jest coraz krótszy. Muzyka nie jest “przedmiotem”, który należy “zaliczyć” – nie chodzi o to, żeby dziecku dowalić jeszcze więcej nauki o nutach, kompozytorach, utworach i żeby dziecko musiało to wszystko zakuć, zaliczyć, zapomnieć. Dziecko powinno śpiewać – od samego początku, żeby móc cieszyć się wspólnym muzykowaniem.
Beatrix Podolska, pedagog muzyczny, specjalizująca się w edukacji muzycznej przedszkolaków pisze, że tak samo ważna jak gimnastyka dla zdrowia fizycznego jest muzyka dla zdrowia emocjonalnego dziecka. Muzyka potrafi pobudzić dzieci zamknięte w sobie, a te zbyt energiczne uspokoić i nauczyć skupienia. Dokładnie tę samą rolę pełni gimnastyka w wychowaniu – obie te dziedziny są częścią wychowania dzieci, a nie ich nauczania.
Pokolenie niemych
Coraz mniej wagi przykłada się do nauki śpiewu w szkole. To, że nasze pokolenie (mówię o 30-latkach) zatraciło umiejętność śpiewania powoduje, że nasze dzieci zamiast śpiewać – skandują. Można to było zauważyć w zeszłym roku, przy okazji bicia rekordu w śpiewaniu polskiego hymnu narodowego.
Owszem – spotkałam się na portalach społecznościowych z bardzo fajnymi nagraniami, gdzie dobrze przygotowane dzieci w poprawny sposób ZAŚPIEWAŁY hymn. Wszystkim nauczycielom, którzy włożyli dużo wysiłku w przygotowanie ŚPIEWAJĄCYCH dzieci, należą się wyrazy uznania. Chylę czoła, bo zrobili genialną robotę.
Niestety, większość nagrań, z którymi się spotkałam, udokumentowało uczniów skandujących słowa hymnu – im głośniej, tym lepiej. Oryginalna melodia Mazurka zaginęła w hałasie, zakrzyczana przez dzieci.
Śpiewaj ciszej!
Kształtowanie głosu dziecka zależy od rodzica. Nauczyciele przedszkolni i szkolni są w stanie pomóc, ale umiejętność śpiewania tworzy się w tym samym czasie, co umiejętność mówienia – czyli na długo zanim dziecko trafi do przedszkola/szkoły. Dlatego to właśnie od rodzica zależy, czy dziecko będzie śpiewać, czy nie. Co można zrobić? Przede wszystkim śpiewać mu od samego początku. A kiedy dziecko zaczyna już samodzielnie śpiewać, wystarczy powiedzieć mu dwa słowa:
Śpiewaj ciszej!
I to nie w znaczeniu “śpiewaj ciszej, bo mnie uszy bolą od twojego gadania/śpiewania/wrzasku”. Tylko “śpiewaj ciszej, jeśli będziesz śpiewać za głośno, to rozboli cię gardełko”.
Dziecko, jeśli tylko nie jest zachęcane przez rodzica/nauczyciela do zbyt głośnego śpiewu, posiada naturalną emisję głosu. Podstawowa zasada: przede wszystkim nie szkodzić. Jeśli dzieciak rozśpiewa się po swojemu, nie siłowo, a delikatnie, to jego emisja będzie – jak na dziecko – prawidłowa.
Dlatego też apeluję do wszystkich zaangażowanych w edukację muzyczną dzieci: każcie dzieciom śpiewać ciszej! Nie zagłuszajcie ich podkładami z nagrania. Niech to będzie prosta piosenka, unisono, bez akompaniamentu, ale niech będzie wyśpiewana, a nie wykrzyczana!
Tak sobie te moje przemyślenia poukładałam w Dzień Dziecka i pomyślałam, że się nimi z Wami podzielę.
Najlepszym prezentem dla dziecka jest poświęcony mu czas. Niech to będzie czas pełen muzyki – wyśpiewanej na uszko, po cichutku, z mamą albo tatą, unisono.
P.S. Tego wpisu nie sponsoruje wydawca książki pani Podolskiej. Po prostu uważam, że jest to bardzo dobra publikacja i warto o niej wiedzieć 🙂